„Najistotniejsze jest życie człowieka, które zawsze należy ratować” – tę zasadę doskonale rozumie starszy inspektor Piotr Pomarański, który na stacji paliw natychmiast ruszył z pomocą nieprzytomnemu kierowcy taksówki. Dzięki jego błyskawicznej reakcji, około 35-letni mężczyzna otrzymał niezbędną pomoc i trafił pod opiekę lekarzy.
W piątek, 7 lutego 2025 roku, około godziny 19:50, funkcjonariusz VII Oddziału Terenowego po zakończonej służbie udał się prywatnym pojazdem na myjnię samochodową na warszawskiej Pradze Południe. Nagle podbiegł do niego zaniepokojony pracownik stacji, pytając, czy jest ratownikiem medycznym. – Odpowiedziałem, że jestem strażnikiem miejskim i każdy strażnik odbywa kursy pierwszej pomocy – relacjonuje starszy inspektor Piotr Pomarański, który w warszawskiej straży miejskiej pracuje już prawie 30 lat. Pracownik stacji przekazał, że przy dystrybutorze gazu stoi taksówka, a jej kierowca nie reaguje i nie wysiada.
– Szybko podszedłem do pojazdu i już z daleka zauważyłem, że coś jest nie tak, ponieważ mężczyzna siedział w nietypowej pozycji, oparty głową na ramieniu – opisuje funkcjonariusz. Po otwarciu drzwi okazało się, że kierowca ma puls i oddycha, ale nie reaguje na bodźce. Nie wyczuwało się od niego zapachu alkoholu. Strażnik natychmiast zadzwonił po pogotowie i rozpoczął monitorowanie stanu mężczyzny.
– Co chwilę sprawdzałem jego puls i reakcje, starałem się przywrócić mu przytomność, ale bez powodzenia. W takich sytuacjach najważniejsze jest, żeby osoba miała zachowane funkcje życiowe. Gdyby stracił tętno, byłem gotowy do przeprowadzenia masażu serca, wiedziałem, że mogę liczyć na pomoc innych osób obecnych w pobliżu – dodaje starszy inspektor. Po około 10 minutach przybył zespół pogotowia ratunkowego oraz patrol policji. Ratownicy przejęli dalszą pomoc, a mężczyzna po kilku minutach został przewieziony do szpitala.